Kolejne sukcesy zawodników Punchera Wrocław podczas turnieju Austrian Classics, corocznie rozgrywanego w Innsbrucku. Złote medale Róży Gumiennej i Mateusza Pluty, srebro Justyny Falkiewicz oraz brąz Małgorzaty Dymus…
Jako pierwsza weszła do ringu, mająca stanowczo najtrudniejszą drogę do finału – Justyna Falkiewicz. Kategoria wagowa do 52 kg seniorek, w której rywalizowała nasza zawodniczka była dość licznie obsadzona. Na jej szlaku do srebrnego medalu stanęły trzy fighterki. W walce ćwierćfinałowej zmierzyła się z Włoszką. Dysponująca lepszymi warunkami fizycznymi Polka, kontrolowała od samego początku przebieg starcia. Dzięki bardzo dobremu timingowi, przerywała wszelkie poczynania rywalki. Za akcje bokserskie zakończone niskimi kopnięciami sędziowie przyznawali jej cenne punkty. Zwycięstwo było tutaj oczywiste.
W półfinale zmagała się z Czeszką. Rywalka była dość niewygodną i wymagająca przeciwniczką. Po dwóch wyrównanych rundach dopiero trzecia przyniosła rozstrzygnięcie. Justyna dzięki determinacji uzyskała przewagę nad reprezentantką Czech, tym samym zapewniając sobie miejsce w finale. Bój o złoto rozegrał się ze Słowaczką Moniką Chochlikową. Przebieg finału był bardzo wyrównany. Szala zwycięstwa przechylała się w obie strony. Końcowy bilans punktów nieznacznie przemawiał na korzyść Moniki, więc Puchar Austrian Classics powędrował na Słowację. Był to dla naszej młodej fighterki bardzo udany i kształcący występ.
Dla całej Ekipy Punchera Wrocław start w Pucharze Świata w Kickboxingu Austriam Classics można uznać za bardzo udany. Dla Róży, Gosi i Mateusza był on ważnym i znaczącym krokiem w przygotowaniach do lipcowych Igrzysk Sportów Nieolimpijskich The World Games 2017 we Wrocławiu.
Rywalizacja w kickboxingu w kategorii wagowej do 63,5 kilograma seniorek bez wątpienia należała do naszej zawodniczki Róży Gumiennej. Walkę półfinałową stoczyła z Veroniką Cmarovą ze Słowacji. Była to już trzecie spotkanie w ringu obydwu fighterek. Pomimo iż, pierwsza runda była najbardziej wyrówna, wszystkie odsłony sędziowie zaliczyli na korzyść wrocławianki. W miarę upływu regulaminowego czasu przewaga punktowana na jej korzyść stawała się coraz większa i wyraźniejsza. Bez większego zagrożenia Róża wywalczyła sobie wejście do finału. Tam czekała na nią obecna mistrzyni Świata WAKO Teodora Manic.
Pierwsze starcie nieznacznie można było zaliczyć na poczet doświadczonej przeciwniczki. Nieznaczna przegrana zmotywowała i zdeterminowała Różę do podjęcia bardziej ofensywnych działań. Sytuacja była jak najbardziej do opanowania. Inicjowanie ataków, agresywniejsza postawa i zwiększenie tempa przyniosło w drugiej rundzie oczekiwane rezultaty. W trzecim starciu konsekwentnie realizowana taktyka zaowocowała całkowitym przełamałam przeciwniczki. Głównie kombinacja prawego prostego i prawego kopnięcia okrężnego przyniosło zawodniczce Punchera Wrocław najwięcej punktów oraz zasłużone zwycięstwo.
Puchar Świata Austrian Classics był dla Mateusza Pluty walczącego w kategorii wagowej do 91 kilogramów pierwszym startem po kilkumiesięcznej kontuzji odniesionej podczas Mistrzostw Europy. W walce półfinałowej otrzymał on wolny los, aby w finale skrzyżować rękawice z reprezentantem Szwajcarii – Ronni’m Koechlin’em. Mając lepsze warunki fizyczne i znaczną przewagę szybkości, Mateusz rozpoczął walkę od ataków z poza dystansu.
To poskutkowało wieloma czystymi i widocznymi trafieniami. W miarę rosnącej przewagi punktowej Mateusz rozluźnił się testując różne rozwiązania techniczne i aspekty prowadzenia pojedynku. Przeciwnik starał się spychać go w kierunku lin, aby tam atakować ciosami zamachowymi. Pomimo bardzo niewygodnego stylu rywala, nasz zawodnik kontrolował wszystko, co działo się w ringu. Walkę zakończył wygrywając dużą przewagą punktową.
Niestety tylko brązowym medalem musiała zadowolić się Małgosia Dymus. W pojedynku półfinałowym spotkała się ona z młodą i utalentowaną koleżanką z Warszawy – Ewą Pietrzykowską. Pomimo prowadzenia w pierwszej rundzie, nie udało się utrzymać przewagi do końca. Z pewnością dało się zauważyć trudy zawodowego pojedynku, który Gosia odbyła niespełna dwa tygodnie wcześniej. Nie bez znaczenia była również kontuzja stopy nabyta w pierwszej rundzie. Cała walka była wyrównana, a o przepustce do finału zaważyły dwa punkty więcej na koncie rywalki.